Labradory Zanussiego

Wiemy już, że reżyserowi Zanussiemu nie udało się, co prawdopodobnie zamierzał: nie wywołał swoim najnowszym dziełem, „Obcym ciałem”, gremialnego oburzenia feministek na karykaturalny ich wizerunek w tym obrazie. Niewykluczone, że ma to związek z tym, że ukazane przez niego postaci mają niewielki związek z feminizmem, a za to duży – z tak zwaną prawicową pornografią, przyjemnie zaskakującą klimatami pseudoBDSM.

Zanussi od lat używa wytartego liczmana o feminizmie, który ma być jak cholesterol: może być dobry, może być zły. W przypadku ostatnich dokonań reżysera możemy raczej brnąć w porównania o zmianach nowotworowych – zawsze złe i jest ryzyko rozwinięcia w postać złośliwą. Nie jestem lekarką, więc nie zalecam żadnych terapii. Zwracam jedynie uwagę, że reżyser wpisuje się w ogólniejszy trend nieprzepartej potrzeby mówienia o feminizmie wyłącznie w formie negatywnej, karykaturalnej i dystopijnej. 

Jest to dość spójne z inną (niż przejęcie władzy przez dominy w lateksach) niespełnioną fantazją  osób o konserwatywnych umysłach: wojna się skończyła, elektryk skoczył przez mur i niestety nie ma już takich prześladowań, by chwycić za broń i zapaść w lasy. Feministki nie sięgają po władzę i nie kastrują mężczyzn, ateiści nie przerabiają kościołów na dyskoteki (a szkoda) i nawet obecność tęczy na Placu Zbawiciela nie spowodowała przyrostu ludzi orientacji homoseksualnej. Nic dziwnego, że uciekają konserwatyści w fantazje, w których wszystko to się spełnia, a oni wreszcie zamiast słabych filmów i żenujących wywiadów okażą męstwo, odwagę i gotowość walki za ideały.

Przecież, ostatecznie, ich fanatyzm, ich przekonanie o boskim porządku rzeczy, ich skłonność do przemocy muszą mieć gdzieś ujście.

W kuriozalnie nudnym wywiadzie dla serwisu cdp.pl Zanussi bez mrugnięcia okiem znosi porównanie do Dostojewskiego, roni w nim jednak jedną skandaliczną myśl, którą dzieli się w kontekście nieskuteczności tak zwanej politycznej poprawności:

Mam tutaj swoje ulubione opowiadanie. Widzi Pan, mam osiem psów. I one są w większości labradorami, genetycznie skłonnymi do łapania ptaków. Zdarzało się kiedyś, że ciągle łapały kury w sąsiedztwie. Musiałem regularnie chodzić przepraszać sąsiadów i płacić następnie za rosół, którego nawet nie lubię. Dopiero za pomocą kija zaprowadziłem porządek, dzięki któremu moje labradory stały się politycznie poprawne. Kur nie łapią, są tolerancyjne. Ale też ich nie pokochały”.

Fraza „polityczna poprawność” jest używana przez tych ludzi, których nie stać na przyzwoite zachowanie wobec innego człowieka i czują się prześladowani rzeczywistością, w której nie ma miejsca na pobłażanie zachowaniom dyskryminacyjnym. Pomijam jednak ten aspekt – ostatecznie, reżyser od lat nie daje się poznać jako piewca różnorodności. Zwracam wam uwagę, że chrześcijański, bogobojny reżyser wspomina znęcanie się nad zwierzętami jako lekką przypowieść z morałem. On nawet nie wie, co jest złego w tej anegdocie. Skąd reżyser ma psy? Czy związek kynologiczny wie, że wychowuje labradory kijem? Czemu, gdy wreszcie dzieje się krzywda i niesprawiedliwość, żaden z oazowych kolegów Zanussiego nie reaguje?

Dobrze ilustruje stosunek konserwatystów względem istot słabszych i bezbronnych. Jak wspomniałam – są to ludzie przesyceni przemocą i przekonani o wyższości takiego sposobu współżycia z innymi. Jedni upijają dziewczęta, by z nimi uprawiać seks, inni biją psy. Jedyna pociecha w tym, że kiedyś sami się zestarzeją, zniedołężnieją i będą tymi słabszymi.

Katarzyna Paprota